Pierwszy teleskop skierowano w stronę Marsa w 1610 roku. Ponieważ technologia produkcji soczewek znacznie się poprawiła, niegdyś zamazany obraz czerwonej planety z czasem ulegał znacznej poprawie. W 1877 roku teleskopy były zdolne do obserwacji Marsa z taką dokładnością, że uzyskiwano obrazy wielkości monety. Niezbyt imponujące to, jak na dzisiejsze czasy, ale wystarczało to dyrektorowi obserwatorium w Mediolanie. Giovanni Schiaparelli, ów dyrektor usiłował naszkicować powierzchnię Marsa i nadać nazwy strukturom geologicznym. Schiaparelli oglądał ten sam obraz, noc po nocy, całymi miesiącami. Wydawało mu się, że obserwował krzyżujące się linie na powierzchni Marsa. Nieco później okazało się, że to co widział, nie całkiem było tym, co rzeczywiście tam jest. Ale i tak dobrze, że to zauważył. Szanowani włoscy astronomowie naszkicowali te linie i nadali im nazwy. Schiaparelli zinterpretował te linie jako swego rodzaju kanały, tak naprawdę nie miał o tym pojęcia. Włoskie słowo, które przekazał astronomom brzmiało "canali", co powinno się tłumaczyć na „koryto”. Lecz zamiast poprawnego tłumaczenia zinterpretowano je jako „kanał”. Ponieważ linie proste zwykle nie są dziełem natury, szkice Schiaparelli’ego zrodziły pomysł na istnienie inteligentnej formy życia na Marsie. W środowisku naukowym temat ten sprowadzał się do długich konwersacji. Nieco później, w 1894 roku, pewnego bogatego bostończyka o imieniu Percival Lowell temat ten tak zaintrygował, że zapłacił on za zbudowanie dużego teleskopu na górskim zboczu we Flagstaff, w Arizonie.
Następne 20 lat spędził na obserwacji, szkicowaniu i rozmyślaniach o czerwonej planecie. Był przekonany, że obserwował sieć prostych linii, które według niego były kanałami. Stało się to niezłą sensacją w dobie budowy sławnego kanału panamskiego. Sądzono, że takie kanały są oznaką istnienia zaawansowanej cywilizacji. Więc kanałami tymi miała płynąć woda z czap lodowych na biegunach, a ponieważ na Marsie jest zimno i sucho, Lowell wywnioskował, że mieszkańcy Marsa w ten sposób musieli zaopatrywać się w wodę. Teoria istnienia cywilizacji na Marsie poruszyła niemal każdego.
W noc Halloween 1938-go roku młody aktor, Orson Wells nadał przez radio relację z Wojny Światów, na podstawie powieści brytyjskiego pisarza H.G. Wellsa, w której groźni Marsjanie lądują na Ziemi siejąc zniszczenie. Tysiące amerykanów było przekonanych, że inwazja była prawdziwa. Zamęt trwał krótko. Ale audycja ta jedynie podsyciła opinię publiczną na temat potencjalnego, inteligentnego życia na Marsie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz